piątek, 13 grudnia 2013

Żaden tytuł nie pasuje

Witam Was ponownie, jeśli ktoś tu jeszcze jest :D Opuściłam niestety bloga na jakiś czas, bo... bo tak, takie miałam widzimisię. Zaczęłam pracować, brakowało mi czasu, ponadto zaprzepaściłam niestety dietę (żaden ze mnie wzór do naśladowania) i nie bardzo wiedziałam o czym pisać. Teraz siedząc przed laptopem, pomyślałam, że wpadnę ponownie. Nie wiem czy na długo, to się okaże :)

Zaczęłam pracować i mimo, że pracuje 7h dziennie to na dojazdy tracę 3h dziennie, co trochę mnie frustruje. Ale praca nie jest zła, chociaż trochę stresująca. Staram się wypracowywać dystans do moich stresujących myśli, żeby nerwy mnie nie zżarły. Jak na razie ciągle jeszcze, ogólnie rzecz biorąc, nie potrafię nie przejmować się. Często do pracy wstaję o 4:30, żeby dotrzeć do pracy na 7:00, dlatego jestem zmęczona. Żeby nie zasnąć, w kolejce muszę coś robić. Oczywiście czytam książki. Teraz czytam tylko wtedy kiedy jadę. Próbowałam słuchania muzyki, ale niestety "odlatuję" przy tym. A teraz jestem oczywiście na etapie świątecznych piosenek. Chociaż jakoś nie mam poczucia, żeby święta się zbliżały. A jak u Was? Prezenty już pokupowane? :) Bo ja jestem do tyłu w tym temacie.

A oto dowody na to jaką teraz dietę prowadzę.. Jakoś nie mogę się oprzeć tym pysznościom :)





Dobrze, jak na powrót po tak długiej przerwie, to chyba wystarczy :) Pozdrawiam wszystkich którzy tu jeszcze zajrzą!

Zapracowana Ania

środa, 16 października 2013

Angielskie zakupy

W końcu obiecany post! Wybaczcie mi za jakość zdjęć, mój telefonik zrobił wszystko co w jego mocy. Najlepiej jednak pracuje mu się przy naturalnym oświetleniu, a nie chciało mi się biegać z ciuchami po dworze :) Wiadomo, że ubrania zupełnie inaczej wyglądają same w sobie, a inaczej na człowieku. Ja jednak nie jestem najlepszą modelką, poza tym mój fotograf jest w pracy. Trochę tych ciuchów się nazbierało, a przynajmniej tyle, że na razie nie ciągnie mnie na żadne zakupy. Myślę, że najszybciej kupię coś na święta albo sylwester.
Uwielbiam angielskie zakupy! Oto moja mała galeria:

Primark

Primark

Primark

Matalan

Matalan

 Primark

Primark

 Primark

sportsdirect.com

No name (po prostu nie pamiętam nazwy :P)

 Primark

Primark

No name

 Primark

sportsdirect.com

Deichmann; Primark

 Primark

Primark

Piżamy też musiałam Wam pokazać, zawsze wracam stamtąd z piżamą. Są przeurocze i do tego dużo tańsze niż w Polsce.
Jak widać większość rzeczy zakupionych jest w Primarku. Uwielbiam tą sieciówkę. Wybór jest ogromny i jest tam stosunkowo niedrogo. Wszystkie rzeczy mam oczywiście dzięki mojej Mamie, która zawsze mnie rozpieszcza, jak również mojemu narzeczonemu, który dotrzymuje jej kroku. Kochani :)

Cieszę się, że w końcu udało mi się skompletować ten post. Trzymajcie się ciepło. Piękną mamy jesień, nie mogę się napatrzeć!

sobota, 12 października 2013

Grzybobranie

Z góry Was przepraszam za moją niesłowność, no ale nie mam kiedy zabrać się za zrobienie i zebranie wszystkich zdjęć moich nowych ciuchów. Obawiam się, że jeszcze trochę i stracą swoją nowość i świeżość! :P Ale pomyślałam, że chociaż bez tego zajrzę tu do Was. Następny post już na pewno o tym, choć nawet nie wiem czy jest się czym chwalić, ale sami to ocenicie :)

U mnie trochę nowości. Przede wszystkim zaczynam pracę od końca października. Nie żebym była jakaś super wybitna, że tak szybko znalazłam pracę, po prostu ma się te znajomości :P Tak naprawdę, to dzięki kochanej koleżance, która o mnie pamiętała, zacznę pracować. Jedynym minusem tej pracy jest dojazd - jakieś 1,5h jazdy w jedną stronę. Ale jak się kreatywny człowiek postara to wykorzysta ten czas jakoś pożytecznie. Tak też zamierzam zrobić. O tym jak mi pójdzie, dowiemy się już za jakiś miesiąc. Obym szybko się wdrożyła, bo trochę się stresuję - jak to ja. Jestem totalną panikarą. To jedna z cech, które u mnie zdecydowanie, niestety dominują. Czas chyba też nad tym popracować.

Nie mogę oprzeć się, by wspomnieć o mojej dzisiejszej wyprawie na grzyby. Ja na grzyby?! Jakby ktoś tydzień temu, powiedział mi, że wyląduję w lesie na kilka godzin, szwędając się w poszukiwaniu podgrzybków, to bym go wyśmiała. Boję się kleszczy, robactwa, a grzybów i tak nie jem. Zgodziłam się, tylko dla towarzystwa kogoś z kim bardzo lubię spędzać czas. Zaraz po mojej mamie, jest to, można już tak powiedzieć, moja druga mama, czyli mama mojego narzeczonego. O mamma mia! Dużo tych mam w jednej linijce :P
Pokusiłam się oczywiście o zrobienie zdjęcia. Mam ostatnio bzika na tym punkcie, bo kuzynki zmusiły mnie wręcz, do założenia Instagrama i jaram się tym ostatnio. Strasznie się wkręciłam. Jeśli też korzystacie z tej aplikacji to możecie dać mi namiary na siebie, bo chętnie poobserwuję Was również tam.




Muszę chyba trochę bardziej popracować nad spójnością postów. Bywam tu ostatnio rzadko i mam natłok myśli, więc piszę co mi ślina na język przyniesie (nie wiem czy można użyć tego powiedzonka w tym przypadku). W każdym razie, mam nadzieję, że nadal lubicie tu wpadać.

Pozdrawiam i polecam wypad na grzyby - z kimś kto się na tym zna oczywiście! Niezły sposób na relaks, na łonie przyrody.

sobota, 5 października 2013

Bye bye England, Welcome Poland...

Hej! Po długiej przerwie wróciłam. Czas wracać do szarej rzeczywistości. Wakacje się skończyły, zaczęła się szkoła. Studia, zupełnie nowa tematyka. Czas pokaże jak sobie poradzę. Dochodzi też szukanie pracy, co w naszych realiach jest super trudną sprawą. Będę Was informować o wynikach. Do tej pory wysłałam 20 CV i otrzymałam jeden telefon. A wcale nie jestem wybredna w szukaniu ogłoszeń, wręcz przeciwnie.

Trochę zaprzepaściłam swoją dietę, jak mam być z Wami zupełnie szczera. Dodałam do niej trochę cukru, pozwalam sobie na więcej. Te wakacje tak mnie rozpuściły :) Może przez to nie mam ostatnio apetytu.. W trakcie diety to się nie zdarzało. Muszę zacząć znów się przyzwoicie zachowywać.
Nie chcę nic obiecywać, ale jak znajdę czas to pochwalę się moimi zdobyczami z Anglii. Na razie, do poniedziałku jestem strasznie zalatana.

Bye bye England, Welcome Poland...


poniedziałek, 9 września 2013

W dalszym ciągu UK

Kolejny tydzień w UK. Czas szybko leci, jak zwykle zresztą. Jeszcze niecałe dwa tygodnie przed nami. Wczoraj odbyło się pierwsze szaleństwo zakupowe. Zdjęć z tego dnia brak, ważniejsze było dla mnie buszowanie w ciuszkach :D

W pięknym mieście Sunderland, nie ma zbyt wielu atrakcji - takie sprawia pierwsze wrażenie. Ale jeśli się dobrze poszuka to można znaleźć ciekawe miejsca. Dzisiaj wybraliśmy się do małego zamku. Niestety nie można było wejść do środka.







Jeśli chodzi o moją dietę to w dalszym ciągu pozwalam sobie na odrobinę cukru. Jem tutaj dużo więcej niż w Polsce. Może to być też spowodowane moją wagą. Przed wyjazdem zważyłam się i niestety popsuło mi to humor. Z drugiej strony wiadomo, że jak człowiek zdrowo się odżywia to raczej ciężko jest przytyć. Jak wrócimy do Polski to mam zamiar wrócić do diety, ale jak będzie, zobaczymy. Pomimo tego wszystkiego nie zapomniałam oczywiście o zdrowych produktach, które nadal w ciągu dnia spożywam. Zdrowe śniadanka, przekąski są ciągle na porządku dziennym. Odkąd odkryłam kaszę jaglaną, nie potrafię się z nią rozstać. W dodatku ma takie zdrowe, oczyszczające właściwości, że choćby tylko ta wiedza jest bardzo zachęcająca do jej spożywania. Zrobiłam również dzisiaj kisiel truskawkowy, domowej roboty. O wiele lepszy niż taki z paczki, w którym jest pełno chemii. Posiłkowałam się przepisem, który znalazłam w internecie. Zamiast cukru użyłam ksylitolu. 





Buziole!