Dzisiejszy post będzie odpowiedzią na pytanie, które ludzie
bardzo często mi zadają: Co Ty właściwie jesz??? To pytanie rodzi się nie bez
powodu. Zawsze częstując mnie jedzeniem słyszą ode mnie: nie mogę, nie mogę.
Czy chcesz spróbować? CHCĘ, nawet baaardzo – ale nie mogę! :) Większość się już
przyzwyczaiła, na szczęście. Ale nie martwcie się, ja naprawdę nie głoduję. Na
wszystko można znaleźć rozwiązanie. Co prawda moja dieta nie jest jeszcze zbyt
urozmaicona, chociaż pracuję nad tym. Jem w zasadzie codziennie bardzo podobne
rzeczy.
Jeśli chodzi o docenianie jedzenia, teraz doceniam je dużo
bardziej. Po prostu ze smakiem wręcz rzucam się na wszystko co jest dozwolone,
nawet na warzywa :)
Śniadanie i kolacja:
-
Jajka w różnej postaci. Jednak nie byłam nigdy wielbicielką
jajek, doceniłam ich smak, dopiero w momencie, gdy zostałam pozbawiona wielu
innych smaków – umówmy się, niezdrowego żarcia. Najbardziej lubię je pod
postacią pysznego omleta: podsmażam chudą szynkę, wylewam 2 roztrzepane jajka,
kładę obranego pomidora w plastrach, na wierzch posypuję szczypiorkiem, jeśli
akurat go mam i dużą ilość oregano – zioła są bardzo zdrowe! Przykrywam i
czekam aż jajko się zetnie i voila :)
-
Kolejną propozycją są kiełbaski bezglutenowe z Lidla. Do tego
najczęściej pomidor i ogórek świeży ze szczypiorkiem. Czasem też kukurydza,
albo guacamole.
-
Ostatnio jadam też wafle z brązowego ryżu. Traktuje je jak
chleb. Czyli nakładam szynkę, warzywko i smacznego :)
-
Oczywiście owsianka bezglutenowa, czasem nawet zwykła. Na
wodzie, czasem z odrobiną mleka sojowego, z cynamonem i łyżeczką ksylitolu. Na
tym etapie już naprawdę nie potrzebuję dużo słodzić, nawet nie lubię nic zbyt
słodkiego. Kubki smakowe bardzo szybko przystosowują się. To jest aktualnie mój
ulubiony posiłek.
Obiad:
-
Tutaj nie ma się co za dużo rozwodzić. Przeważnie jest to
mięsko, najczęściej indyk w różnych sosach. Np. duszone ze śliwką (sos robi się
samoistnie z przyprawionego mięsa i dodatków, nie zagęszczamy go mąką), w sosie
słodko-kwaśnym; smażone w mące kukurydzianej. Czasem pieczona ryba lub
kotleciki z ciecierzycy. Zawsze oczywiście z dodatkiem ziemniaków na parze,
zamiennie z kaszą gryczaną, którą uwielbiam. Warzywa na parze (od najczęściej
jedzonych): fasolka szparagowa, cukinia, brokuł, marchew, kalafior. Ze świeżyn
to: sałata z pomidorem, ogórkiem, rzodkiewką – z tym co jest w lodówce
właściwie, polane oliwą z oliwek, z podstawowymi przyprawami. To też właściwie
jest kwestia gustu, dodajemy też odrobinę musztardy do smaku. Czasem jemy
gotowane buraczki czy szpinak.
-
Raz zrobiłam dobre danie i też warto się nim pochwalić:
Potrawka z ciecierzycy, z dodatkiem pomidorów, papryki, marchewki i przypraw.
Świetnie komponowała się z plackami ziemniaczanymi, które też kocham (o ile
można tak silnym uczuciem darzyć jedzenie...).
-
Naleśniki z mąki gryczanej i kukurydzianej z musem jabłkowym –
te dania to już rzadziej, ale zdarza się.
-
Tortille z mąki gryczanej i kukurydzianej, z indykiem i
warzywami. Z dodatkiem sosu czosnkowego (czosnek też jest bardzo zdrowy, ponoć
naturalny antybiotyk).
Drugie śniadanie, podwieczorek, przekąski:
-
Migdały, o których wspominałam tutaj nie raz.
-
Marchewka, kalarepa pokrojona w słupki – fajnie jest sobie
pochrupać. Poza tym ostatnio na www.wp.pl
wyczytałam o tym, że zjadając jedną kalarepę fundujemy sobie dzienne
zapotrzebowanie na wit. C. Czy to nie piękne? Kalarepa jest bardzo dobra, nawet
można powiedzieć, że słodziutka, a w dodatku lepiej przyjmować witaminki w
takiej postaci niż chemiczne tabletki, którym przestałam ufać już dawno...
-
Płatki kukurydziane bezglutenowe z jogurtem naturalnym. Dla
mnie to jest bardzo dobry deser. Nie do końca mój organizm go toleruje – bo to
jest kwestia indywidualna, ale i tak czasem sobie taki funduję.
-
Wszelkie niezbyt słodkie owoce, ja akurat ograniczam się w
tym, żeby też za dużo fruktozy nie przyjmować. Tak więc zielone jabłka,
grejpfruty, cytryna, jagody. Już niestety chyba skończył się sezon na truskawy.
Dziennie staram się wypijać 1,5l wody niegazowanej. Ale
nigdy nie piję jej w trakcie posiłków, tuż przed i tuż po. Warto robić sobie co
najmniej pół godzinne przerwy.
To jest takie moje podstawowe menu, które jak na razie mi
wystarcza i naprawdę nie chodzę głodna. Chociaż może moja postura świadczy o
czymś innym. Tak jestem bardzo szczupła, może nawet mam lekką niedowagę. Jednak
trudno przybrać na wadze nie jedząc właściwie węglowodanów :) Najważniejsze, że
w miarę dobrze się czuję. Najgorsze jest to, że im lepiej się czuję tym gorzej
jest się pohamować przed jedzeniem niedozwolonych produktów, ale jeszcze daję
radę. Wczoraj skusiłam się na racuchy u babci na białej mące, trochę jelito
bolało, ale warto było, bo były naprawdę pyszne! Od kilku dni też piję kawę, bo
strasznie za nią tęsknie. Nie chodzi tu o brak kofeiny w organizmie, chociaż
może trochę też :P Ja po prostu kocham ten kawowy smak. Robię sobie kawę
specjalną: łyżeczka kawy rozpuszczalnej, łyżeczka ksylitolu i mleko sojowe. Na
razie to musi mi wystarczyć. Nie mogę też często jej pić, bo jelito mnie wtedy
boli. Czasem, mimo znania konsekwencji, trudno jest się powstrzymać.
Gratuluję tym, którzy przeczytali całość. Trochę mnie
poniosło :)
Dużo spośród zdjęć mojego jedzenia widzieliście, więc nie będę się powtarzać.
Pora podwieczorku, więc czas coś przekąsić.
Do następnego!
Zdrowo. Zdziwił mnie jednak brak mussli. Nie takich przepełnionych cukrem, ale prawdziwych. Każda osoba na diecie, którą osobiście znam je wcina. Mimo wszystko strasznie smacznie i zdrowo.
OdpowiedzUsuńNiestety nie znalazłam jeszcze musli bez cukru i glutenu :) Nie jem też suszonych owoców z racji, że są bardzo słodkie. To nie dieta na całe życie, ale na razie muszę się jej trzymać. Takie musli właśnie zastępuję sobie płatkami kukurydzianymi, bezglutenowymi :)
UsuńJa kawy nie lubię ;-) A omlet wygląda bardzo apetycznie :-)
OdpowiedzUsuńja to jestem kawoholiczką !!! :) mimo,że nie mogę bo mam braki magnezu co jakiś czas w organizmie ale nie wyobrażam nie wypić kawy po śniadaniu :P Ciekawe menu,przeglądnęłam bloga i moim zdaniem jesteś w sam raz,nie wydaje mi się żebyś była za chuda ;) zdrowe odżywianie to podstawa. Pozdrowionka i zapraszam do siebie. Obserwuje ! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bo to dla mnie komplement, jak nikt nie widzi braków :D Z magnezem też mam trochę problem od wielu lat, dlatego czasem muszę go trochę łykać. Ale ostatnio dowiedziałam się, że migdały mają sporo magnezu (chociaż nie potwierdziłam tej informacji), ja jem ich ostatnio sporo :)
UsuńBardzo dobre pomysły, jutro robię omlet na śniadanie! :) Na dodatek przywiozłam świeżuteńkie jaja od babci, więc będzie idealnie. :> Co do Twojej diety bezglutenowej, to jak się dowiedziałaś, że jesteś uczulona? Robią jakieś badania? Czy raczej odstawiłaś na jakiś czas gluten i zobaczyłaś, że organizm lepiej funkcjonuje? Czytałam kiedyś o tym w internecie, ale pisali, że nie mam konkretnych badań na ten alergen.
OdpowiedzUsuńMy też mamy jaja bardzo dobrej jakości, sprowadzane ze wsi od znajomych, więc sprawdzone źródło :) Miałam takie badanie, a raczej test - co do jego dokładności nie jestem przekonana, ponoć w jakiś sposób działa, że Ci to wynajduje. To jest test obciążeń organizmu metodą Volla w Revitum. Zrobiłam go z powodu przykrej kandydozy, która mnie spotkała. To jest szczerze mówiąc bardzo obszerny temat. Ten test potwierdził kandydozę organizmu i dodatkowo nadwrażliwość na gluten i kazeine. Na ile to jest prawda, na ile nabijają mnie w butelkę - tego nie wiem. Ale zdecydowałam się na takie leczenie alternatywne do medycyny tradycyjnej, dlatego, że mimo wielu objawów i ciągle powracających stanów zapalnych od kilku lat lekarze twierdzili, że przesadzam i że nic mi nie jest... Dobrze, że nie wysłali mnie do psychiatry. Słyszałam, że często się to zdarza. Generalnie lekarze nie widzą problemu.
Usuńa moge zapytać dlaczego masz taką dietę ? bo nie jestem w temacie :) każdy je to co lubi :)
OdpowiedzUsuńKandydoza. W ten sposób oczyszczam organizm i chcę przywrócić mu dawną witalność. W komentarzu wyżej wszystkie szczegóły :)
UsuńHej! Dziękuję Ci bardzo za miłe komentarze na moim blogu :) Bardzo Cię podziwiam, jestem takim żarłokiem, że zupełnie sobie nie wyobrażam życia bez węglowodanów! Chociaż z drugiej strony, może dzięki temu byłabym taką szczupłą laską jak Ty ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHaha dzięki :P Ale z tego co widzę to Tobie też zupełnie niczego nie brakuje! :)
Usuń<3 bardzo lubię wpadać na Twojego bloga, jest taki swojski :) kiedy napiszesz coś nowego? kiss!
UsuńDzięki! :) Średnio piszę coś co 2-3 dni :)
UsuńNO,no troche cie ponioslo ale chyba warto bylo po 1.sama duzo rzecvzy nauczylas sie robic bo sytuacja Ciebie zmusila a po 2.napewno twoje spostrzezenia i przepisy zadowola zainteresowanych.Danie wyglada oczywiscie bardzo smakowicie pozdrawiam K.
OdpowiedzUsuńOmlety robisz wspaniałe i pyszne ;*
OdpowiedzUsuńJak widać zawsze można znaleźć dobre wyjście z sytuacji i pysznie jeść, nawet bezglutenowo ; )
OdpowiedzUsuńA ja trochę z innej beczki nie mogę znaleźć opcji obserwacji Twojego bloga, a nie ukrywam, że zaglądałabym częsciej :)
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńświetny blog i na pewno będę zaglądać tutaj! Wiem co czujesz będąc na diecie bezglutenowej bo sama właśnie na taką przechodzę. Niestety mój onkolog powiedział że nie mam wyjścia i czekają mnie minimum 2 lata na tej diecie!
To jest kwestia przyzwyczajenia. Ja też jakoś tyle czasu zamierzam na niej być, jak nie dłużej :)
UsuńTak, czytam i lubię to ; ) Nie wszystko rozumiem, szczególnie gdy są jakieś rozbudowane opisy i duże nagromadzenie przymiotników, ale daję radę! ; ) Autorzy często mają takie swoje ulubione słówka, które powtarzają się często, dzięki czemu łatwo ich się nauczyć. Poza tym konstrukcja zdań, coś tam w głowie zawsze zostanie : )
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam ich za dużo, ale jedną z pierwszych była "Remember Me" Sophie Kinsella. Dosyć dobrze się ją czytało z tego, co pamiętam ; )
OdpowiedzUsuńJa tez uwielbiam kawę za jej smak i aromat... była bym bardzo nieszczęśliwa gdybym nagle nie mogła jej pic :(
OdpowiedzUsuńJa właśnie znalazłam kawę, którą mogłabym pić. Jest zdrowa! Nie zakwasza organizmu. Jeśli ją kupię, na pewno o tym napiszę :)
Usuńale apetyczny omlecik! :))
OdpowiedzUsuńbardzo fajny post, ja bardzo lubię omlety ;)
OdpowiedzUsuńWszystko brzmi apetycznie (i zamierzam zgapić kilka pomysłów na posiłki), ale szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie siebie na takiej diecie, to wszystko brzmi tak skomplikowanie, że szok :) Dobrze, że jednak dzięki takim wyrzeczeniom czujesz się lepiej, dla zdrowia zdecydowanie warto nawet pocierpieć!
OdpowiedzUsuńTo jest moja motywacja. Ciągle sobie myślę, że jakbym miała się odchudzać to na pewno nie byłabym tak wytrwała i jadłabym słodycze. Och, tęsknie za nimi. Ale jeszcze jakiś czas. Może się do tego przyzwyczaję i już nie będę musiała wcale ich jeść :)
Usuńwygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuń... chyba zgłodniałam.
obserwuję!
Jajca są zdrowe :P Omlet to szybkie i proste danie... mniam!
OdpowiedzUsuń