poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kisielowy zawrót głowy!

Już dwa tygodnie minęły odkąd rozpoczęłam nowe, zdrowe życie. I wcale nie odliczam! No dobra.. może trochę, ale tylko z ciekawości, żeby dowiedzieć się ile czasu już czuję się lepiej, zdrowiej i powiedzieć sobie: tak, jestem z siebie dumna. Wcale nie zamierzam rezygnować z takiego życia, bo w niczym mi ono nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Nauczyłam się robić posiłki, umiem upichcić coraz więcej i wcale na tym nie poprzestaje. Od ostatniego posta tyle bezglutenowych smakołyków narobiłam, że nie sposób przedstawić Wam tego w jednym poście. Będę więc to rozkładać i przedstawiać te ciekawsze. Za kilka miesięcy, a może nawet lat, jeśli tyle tutaj wytrwam, będzie to dla mnie fajne porównanie, jakie proste rzeczy robiłam na początku i zobaczymy jak się rozwinę.
Rozpoczniemy od czegoś bardzo prostego..
Uwielbiam kisiel, zawsze bardziej go lubiłam od budyniu czy galaretki. Ten sklepowy, z proszku ma zapewne mnóstwo chemii, chociaż nigdy nie czytałam składu (kiedyś się tym nie przejmowałam), ale domyślam się. Od jakiegoś czasu robię sobie sama w domu kisielki, na bazie prawdziwych soków z dodatkiem ksylitolu.

Na pewno każdy z Was dobrze wie jak się robi domowy kisiel, ale tytułem przypomnienia, albo po prostu napiszę jak ja go robię.
Wyciskam sok z dowolnych owoców, poniżej pomarańcze plus cytryna. Wlewam do garnka, dolewam wody (żeby było więcej :D) i zagotowuję. W kubku mieszam 3 łyżki mąki ziemniaczanej z ok. 50 ml wody. Kiedy sok się zagotuje, wlewamy wodę z mąką, kisiel zgęstnieje, zagotuje się i wyłączamy. (Ja nie wlewam nigdy w całości tej wody z mąką, bo wyszłoby zbyt gęste, można więc dodać tylko 2 łyżki). Dosładzam ksylitolem.



Powyżej kisiel na bazie soku z aronii i jeżyny, domowej roboty. Jest tam mnóstwo cukru niestety, więc dolewam tam mnóstwo wody.

Byłam dzisiaj na zakupach w Eko Smakach i wzięłam na spróbowanie mini czekoladkę. Droga jak na swoje rozmiary, wzięłam z ciekawości. Więcej nie kupię, wolę od czasu do czasu zjeść sobie kostkę zwykłej, gorzkiej czekolady (to jest mój jedyny grzeszek w diecie). No cóż, czekolada po prostu poprawia mi humor :-)




Zawsze myślę, że nie będę miała o czym pisać, dlatego ciężko jest mi się zabrać za nowego posta, a potem się masakrycznie wydłuża.

Pozdrawiam!

14 komentarzy:

  1. hej,super ze masz takie postanowienie ciesze sie ze chcesz aby ta dieta zagoscila u Ciebie na dluzej tez jestem dumna z Ciebie-wszystko wyglada bardzo smakowicie a co najwazniejsze zdrowe powodzenia w dalszym pichceniu,pozdrawiam k.

    OdpowiedzUsuń
  2. muszę kiedyś spróbować taki kisiel

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja uwielbiam kisiel jagodowy. Co do tej zdrowej czekolady to ona dla mnie smakuje dziwnie. Ja poprostu czasem zjadam kawałek normalnej czekolady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie takie same odczucia. A prawdziwą czekoladę uwielbiam :)

      Usuń
  4. Matko jak ja dawno kiślu? nie jadłam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie robiłam takiego domowego kisielu :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. wow, nigdy nie robilam domowego kisielu, bo zawsze wydawalo mi sie, ze to skomplikowana sprawa. Tymczasem widac, ze nie taki diabel straszny. No i wyglada smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja kochałam kisiel jak byłam mała:) Zawsze się kłóciłam z kuzynem kto wyliże garnek:) A później jakoś przestałam nawet nie wiem czemu.
    Ostatnio pisząc pracę mgr pokusiłam się na prawdziwy (z proszku:P) ale na cały garnek w moim ulubionym smaku - morelowym i wsunęłam prawie cały sama:):)

    OdpowiedzUsuń
  8. DOMOWY KISIEL. maaaatko dasz wiarę, że nigdy nie robiłam ? :) lol... aż ślinka ciek nie, Bąki ksiiel kochają, trzeba kombinować :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam kisiel o każdym możliwym smaku :-) Przy wymiotach jem go najwięcej, bo nie podrażnia mi żołądka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za poświęcenie chwili na przeczytanie i skomentowanie mojego bloga. Pozdrawiam!